Serum - nie serum, NoniCare.

Kolejny kosmetyk z wielkiej góry obecnie czekających na recenzję - tym razem typowo pielęgnacyjny. Wiecie ile ostatnio naliczyłam serów (huehue) do twarzy w swojej kolekcji? Trzy. I słowo daję, wszystkich używam na bieżąco. Jak widzicie na zdjęciu ubytek po ponad miesiącu używania jest niewielki i cały czas biłam się z myślami, czy to aby na pewno ten moment, w którym recenzja tego kosmetyku powinna wyjść, ale myślę, że nie ma co czekać, zima i ujemne temperatury pewnie niejedną z Was natchnęły do zakupów kosmetycznych, a półka eko w Naturze kusi... Bez zbędnego przedłużania, oto on:

NoniCare, Anti-aging Care, Regenerative Serum:




Cena: około 28 złotych
Dostępność: Internet, drogerie Natura, Rossmann (podobno)
Opis producenta:

Preparat o skoncentrowanym działaniu, z aktywną formułą przeciwdziałającą starzeniu się skóry. Jego wzmocnione działanie związane jest z użyciem ekstraktu roślinnych komórek macierzystych, neutralizujących działanie wolnych rodników i działających silnie antyoksydacyjnie. Ekstrakty z owocu Noni i jagód acai dostarczają skórze witamin, mikroelementów i aminokwasów. Ekstrakty mango i granatu wzmacniają działanie przeciw wolnym rodnikom i stymulują produkcję kolagenu i elastyny, przyczyniając się do odnowy komórkowej skóry. Ekstrakty z liści aloesu i palmy sabałowej dają efekt łagodzący i odprężający. Bogactwo czynnych substancji zawartych w serum inicjuje proces regeneracji skóry, wzmacnia działanie liftingujące i ujednolica cerę.

Producent pisze dużo, ale nie można się z nim nie zgodzić, bo wszystko to sama prawda i czysta prawda. Co tu dużo gadać, sama się zasugerowałam tym opisem gdy podejmowałam decyzję o kupnie.



Skład:


INCI: Aqua, Glycerin, Glutamine, Decyl Glucoside, Phenethyl Alcohol, Cistus Incanus Flower/Leaf/Stem Extract, Gynostemma Pentaphyllum Leaf/Stem Extract***, Morinda Citrifolia Fruit Extract***, Euterpe Oleracea Fruit Extract***, Punica Granatum Fruit Extract***, Mangifera Indica Fruit Extract***, Serenoa Serrulata Fruit Extract***, Aloe Barbadensis Leaf Extract***, Benzyl Alcohol**, Sodium Benzoate**, Potassium Sorbate**

Na zielono - brawa dla producenta - wszystko co zacne.

  • Glycerin - gliceryna działa nawilżająco, silnie wiąże wodę.
  • Glutamine - aminokwas pobudzający metabolizm komórki, niestety w formie nieacetylowanej niestabilny i słabo wchłanialny.
  • Decyl Glucoside -  łagodnie myjąca substancja powierzchniowo czynna.
  • Phenethyl Alcohol - składnik olejków eterycznych, ma działanie antybiotyczne, przeciwbakteryjne, nadaje kwiatowy zapach.
  • Cistus Incanus - ekstrakty z czystka. Silne działanie antyoksydacyjne dzięki dużej zawartości polifenoli, działa przeciwzapalnie, antywirusowo, przeciwgrzybiczo, antyhistaminowo,
  • Gynostemma Pentaphyllum - ekstrakty z Jiaogulan (Ziele Długowieczności). Działanie podobne do żeń-szenia, zwiększają przeswajanie tlenu przez komórki, pobudzają metabolizm komórkowy,
  • Morinda Citrifolia Fruit Extract - ekstrakt z morwy indyjskiej (noni). Koi podrażnioną, suchą skórę, dostarcza minerałów i witamin, normalizuje metabolizm.
  • Euterpe Oleracea Fruit Extract - ekstrakt z acai. Silny przeciwutleniacz.
  • Punica Granatum Fruit Extract - ekstrakt z granatu. Silny przeciwutleniacz.
  • Mangifera Indica Fruit Extract - ekstrakt z mango indyjskiego. Nawilża, kondycjonuje, dostarcza witamin C i E.
  • Serenoa Serrulata Fruit Extract - ekstrakt z palmy sabałowej. Hamuje powstawanie mediatorów stanu zapalnego, pobudza wzrost włosów.
  • Aloe Barbadensis Leaf Extract - wyciąg z liści aloesu. Działanie przeciwzapalne, łagodzące, nawilżające. 
  • Benzyl Alcohol - alkohol benzylowy, substancja konserwująca.
  • Sodium Benzoate - benzoesan sodu, substancja konserwująca.
  • Potassium Sorbate - sorbinian potasu, substancja konserwująca.

Działanie, komfort użytkowania:

To jest kosmetyk z gatunku tych, które są dziwne, ale się je lubi i nie wiadomo za co. Po pierwsze, jak widzicie w składzie, nie ma tu żadnych zagęstników, więc konsystencja jest bardzo wodnista i w sumie aplikacja to największy minus. Przy użyciu pipetki nakładam po kropelce na trzy palce, kropelki przy przechyleniu dłoni zaczynają spływać więc czym prędzej chlustam tym, co jest jeszcze na dłoni w twarz i rozcieram na jak największej powierzchni. No, średnio to wygodne. Można też nakładać krople od razu na twarz, wtedy będą spływać po czole.

Serum szybko jednak wsiąka w skórę i nie pozostawia na niej żadnego filmu czy sztucznego poślizgu, jest za to wyczuwalne lekkie nawilżenie i od biedy twarz można uznać na gotową do nałożenia podkładu (chociaż nie w tę temperaturę). Nie ma mowy o żadnym uczuciu lepkości.

Kosmetyk jest niewiarygodnie lekki, a ponieważ składa się w zasadzie z samych ekstraktów roślinnych, gliceryny i wody, to nada się świetnie do wzbogacenia gotowych kosmetyków do pielęgnacji które nie powalają bogactwem składu. Takie zastosowanie sugeruje sam producent NoniCare. Przyznam, że bardzo mi to przypadło do gustu i jest szansa, że w ten sposób zużyję nareszcie krem na noc Bielendy, który czeka w odstawce od pół roku i jakoś nie mam ochoty do niego wracać.

Ekstrakt z palmy sabałowej to znana i lubiana substancja, która pobudza wzrost włosów, w tym rzęs i brwi, jednak cena preparatów dedykowanych jest często zaporowa (RevitaLash i tym podobne). Metoda? Dodatek serum do taniej odżywki bądź stosowanie solo. Przychodzi mi na myśl także przepis na odżywczy wosk, może powinnam pobawić się znów w małego technologa po powrocie do domu?

Jedyna wątpliwość, jaka mnie męczy, to rzecz podstawowa. Lubię ten kosmetyk, ma przyjemny zapach, wchłania się bajecznie, łagodzi uczucie ściągnięcia. Ale czy działa? Wydaje mi się, że przez to, że moja skóra nie ma problemów z wiotkością, zmarszczkami czy innymi tego typu przyjemnościami charakterystycznymi dla kobiet 40+ (bo to dla nich przeznaczone jest to serum) nie jestem w stanie ocenić wymiernych efektów. Nie budzę się rano i nie zapowietrzam patrząc w lustro, tak jak po użyciu kwasów. Z drugiej strony, musimy zdawać sobie sprawę, że żaden kosmetyk nie odmłodzi czterdziestolatki, jeżeli dopiero po przekroczeniu czwartej dekady życia przypomni sobie ona, że jest coś takiego jak pielęgnacja. A moim zdaniem to właśnie takie kosmetyki mają szansę faktycznie opóźnić proces starzenia, jeśli zaczniemy używać ich odpowiednio wcześnie. Ja nie zamierzam przestawać i chcę, aby ten produkt był ze mną dłużej, tym bardziej, że nie obciąża wieczornej ani porannej pielęgnacji i można go stosować o każdej porze dnia.

Póki co pozdrawiam Was spod kołdry, pod którą zamierzam spędzić tegorocznego Sylwestra i życzę Wam (oraz sobie) aby wszystkie dobre rzeczy zaczęte w 2014 roku dały owoce w 2015 - a jeżeli jeszcze nic takiego nie macie, to wciąż jest kilka godzin ;)


Oko - paleta Rodeo, usta Golden Rose Velvet Matte 07, która czeka na recenzję z koleżankami. Oraz mój ulubiony, lewy półprofil.

Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

4 komentarze:

  1. Ciekawe to serum.Jaki podkład używasz do twarzy,że tak pieknie przykrywa przebarwienia?czy to zasługa aparatu/?:)używasz filtry pod makijaż a jak tak to jaki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podkład to Pierre Rene Skin Balance Cover #20 i bardzo mocno kryje, ale nie na tyle, żeby przykryć wszystko w 100%, szczególnie teraz, bo mam nieco kropek na twarzy (z czerwonymi, starymi przebarwieniami sobie radzi). Wzmagam się punktowo korektorem Felicei. No i wiadomo, aparat swoje robi ;)

      Nie używam obecnie filtrów, szukam jakiegoś sensownego i wszystko ciastoli mi się na twarzy :/ Wspomagam się kremami BB z SPF 30.

      Usuń
    2. a jaki krem bb azjatycki polecasz?

      Usuń
    3. Mogę reczyc za Intense Balm od Skin79 i Tony Moly Dear Me. Dobrze chronią przed promieniowaniem (używane przez wszystkie turbo-słoneczne miesiące) i są dość mocno kryjące. Trzeba tylko pamiętać zeby nakładać wklepujac je palcami w twarz, wtedy wyglądają naturalnie i krycie można stopniowac.

      Usuń