Mogłyście wcześniej tego nie zauważyć, ale jeszcze tydzień temu byłam blondynką. No, w każdym razie tak twierdziło opakowanie farby, którą farbowałam ostatnio włosy. Oczywiście jeżeli przed nałożeniem specyfiku o nazwie "Blond" nie rozjaśnicie ciemnej czupryny, to nie ma co spodziewać się cudów - efekt będzie co najmniej ciekawy :D W każdym razie zmęczyłam się tym jasnym, orzechowym połyskiem i postanowiłam zakończyć studia ze standardową dla siebie, ciemną oprawą, której byłam mniej-więcej wierna całe życie. Niesamowite jak dużo zmienia w postrzeganiu siebie tak prosty zabieg jak farbowanie włosów!
Czy miałyście świadomość tego, że istnieją apteczne farby do włosów? Ja dowiedziałam się jakiś rok (lub dwa) temu i wtedy właśnie zaczęłam farbować się dostępną w aptekach DOZ farbą Color&Soin. Będę szczera - nie urzekł mnie chyba wtedy skład (ale może w porównaniu z innymi, drogeryjnymi wypadał nieźle) i zrobiłam to z czystej ciekawości. Od tamtej pory jednak jestem jej wierna i tutaj należy się Wam króciutka włosowa historia.
Za małolata każde farbowanie włosów przeprowadzała moja fryzjerka. Pracowała na farbach L'oreal, które dawały piękny kolor (malinowy kasztan i porzeczkowy kasztan to absolutne faworyty) jednak jakoś kiepsko trzymały się głowy. Farbowanie powtarzałam co dwa-trzy miesiące i za każdym razem przychodziłam do fryzjera nie mając właściwie nic ze starego połysku i tylko cień koloru.
Gwoli ścisłości - nie byłam w liceum mistrzem składów (nadal nie jestem) ale miałam tyle oleju w głowie, żeby nie atakować się silnymi detergentami typu Head&Shoulders więc chyba nie w tym rzecz. Te farby po prostu mnie nie kochały, mimo, że były profesjonalne.
Potem poszłam na studia, rzadko wracałam do domu, a nie pozwalam byle komu dotykać swojej głowy i odrost niebezpiecznie się powiększał. Równocześnie zaczęłam się interesować bardziej naturalną pielęgnacją, pojawiły się pierwsze oleje - kokosowy i z winogron - oraz henna do spółki z indygo. To oficjalnie był najpiękniejszy kolor jaki kiedykolwiek powstał na mojej głowie. Indygo jest absolutnie genialne. Nie miałam wtedy tak długich włosów jak teraz, sięgały może ramion, ale z czasem coraz bardziej dokuczało mi to, że farbowanie henną to naprawdę #bóldupy. Papka szybko wysycha, kruszy się, wszystko jest brudne, a na sam koniec siedzisz wiele godzin (moje ciemne włosy łapały kolor dopiero po 4-5!) co w rezultacie kończy się niesamowitym bólem głowy od ciężaru mieszanki i unoszącego się zapachu. Po około roku zrezygnowałam z farbowania henną i farbowania w ogóle.
I nawet mi to pasowało - portfel grubszy, nie myśli się o odrostach, żyje w zgodzie z naturą i tak dalej. Aż pewnego dnia spojrzałam na siebie w lustrze i zaniemówiłam. Byłam szara. I wtedy wiedziałam, że to musi się skończyć.
Szukałam w Internecie informacji o alternatywach dla farb drogeryjnych - bo do tych profesjonalnych nie chciałam wracać - i tak oto trafiłam na informację o Biokapie i Color&Soin. Metodą eliminacji padło na opcję numer dwa i kolor 5B, czekoladowy brąz. Po pierwszym farbowaniu byłam na tyle zadowolona z efektu, że postanowiłam przy niej zostać.
Teraz muszę obalić pewien mit, który cały czas pokutuje. To, że jakiś kosmetyk jest sprzedawany w aptece wcale nie znaczy, że jest z definicji:
- zdrowszy,
- leczniczy,
- naturalny,
- nie zapycha,
- prasuje zmarszczki,
- nie niszczy skóry/włosów
Znaczy to tylko tyle, że producent, który ufundował powstanie tego kosmetyku uznał apteki jako miejsce, gdzie taki produkt będzie się lepiej sprzedawał. Wysłał tam przedstawiciela, który przedstawił ofertę i jeżeli apteka uznała, że to się może sprzedać i można na tym zarobić - voila, mamy Vichy na półce. Oczywiście w dobrych aptekach właściciel/kierownik stawia nacisk na to, by kosmetyki tam sprzedawane były dobrej jakości, wspomagały leczenie chorób skóry i przede wszystkim nie pogarszały istniejącego problemu - bo zazwyczaj jednak do apteki przychodzą osoby, które jakiś problem mają.
Koniec historii, czas na konkrety.
Color&Soin, 4B kasztanowy brąz:
Cena: ok. 35 zł
Dostępność: Apteki
Strona producenta, na której możecie sprawdzić apteki w swojej okolicy: KLIK
Producent wielkimi wołami na głównej stronie reklamuje swój produkt jako "Farbę do włosów, która dba o Twoje zdrowie". Trochę uważam to za nadużycie i nie będę dalej komentować, jednak jak pisałam, nie jest wcale tak, że ta farba, choć dostępna w aptece, działa w jakiś sposób pielęgnacyjnie czy jest bezpieczniejsza w stosowaniu niż jakakolwiek inna. Chemol to chemol i trzeba się z tym liczyć gdy nakładamy go na skórę głowy. Naturalne są tylko henna, indygo i amla.
Skład:
INCI Farby: PEG-2 Oleamine, Aqua Purificata, Cocamide DEA, Alcohol denat., Propylene Glycol, Ethanolamine, Oleic Acid, Tetrasodium EDTA, Sodium Sulfite, Hydrolyzed Vegetable Protein (Triticum Vulgare, Soy, Corn, Avena Sativa), Sodium Erythorbate, p-Phenylenediamine, p-Aminophenol, 4-Chlororesorcinol, 2-Methylresorcinol, N,N-Bis-(2-Hydroxyethyl)-p-Phenylenediamine Sulfate, 2,4-Diaminophenoxyethanol HCl, 4-Amino-2-Hydroxytoluene.
INCI Utrwalacza: Aqua purificata, Hydrogen Peroxide, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Laureth-3, Ceteareth-20, Oxyquinoline Sulfate.
Na zielono - wyciągi roślinne
Na fioletowo - konserwanty- PEG-2 Oleamine - emulgator, umożliwia powstanie stabilnej emulsji
- Aqua Purificata - woda
- Cocamide DEA - substancja pianotwórcza, stabilizująca, myjąca
- Alcohol denat - alkohol etylowy, promotor wchłaniania
- Propylene Glycol - promotor wchłaniania, substancja nawilżająca
- Ethanolamine - substancja stosowana zamiast amoniaku, może być odpowiedzialna za ewentualne wypadanie włosów
- Oleic Acid - zmiękcza skórę i włosy, nadaje konsystencję
- Tetrasodium EDTA - konserwant
- Sodium Sulfite - donor wodoru dla innych związków, wpływa na układ włókien włosa przez co ten staje się podatny na farbowanie
- Hydrolyzed Vegetable Protein (Triticum Vulgare, Soy, Corn, Avena Sativa) - proteiny, pszenicy, soi, kukurydzy, owsa
- Sodium Erythorbate - przeciwutleniacz
- p-Phenylenediamine - główna substancja odpowiedzialna za alergie skórne
- p-Aminophenol - barwi włos
- 4-Chlororesorcinol - barwi włos
- 2-Methylresorcinol - barwi włos
- N,N-Bis-(2-Hydroxyethyl)-p-Phenylenediamine Sulfate - barwi włos
- 2,4-Diaminophenoxyethanol HCl - barwi włos
- 4-Amino-2-Hydroxytoluene - barwi włos.
- Hydrogen Peroxide - rozjaśnia włos
- Cetyl Alcohol - regulator konsystensji
- Cetearyl Alcohol - regulator konsystencji
- Laureth-3 - emulgator
- Ceteareth-20 - emulgator
- Oxyquinoline Sulfate - stabilizator nadtlenku wodoru
Przerażone? Słusznie, bo to cała masa agresywnej chemii, którą każda farbująca się kobieta nakłada sobie na skórę tylko po to, by zmienić kolor włosów. Zapewniam, profesjonalne farby składem wyglądają bardzo podobnie, jeżeli nie tak samo. Z ciekawości może kiedyś przygotuję wpis na ten temat i zrobimy porównanie.
Wrażenia:
Farbę nakładam rękami - co brzmi strasznie - ale jest ona na tyle łatwa w obsłudze, że nie sprawia mi to problemu. Na włosy mojej długości, czyli prawie do pośladków potrzebowałam dwóch opakowań, jednak przy następnym farbowaniu potrzebne będzie tylko jedno, do poprawienia odrostu. Stosunek cena/wydajność jest więc bardzo na plus. Cały proces przebiega zupełnie bezproblemowo, farba niemal nie ma zapachu, nie podrażnia i nie szczypie skóry głowy (co zdarzało się u fryzjerki). Zmywa się banalnie, a dołączony balsam doskonale nawilża i zamyka zmasakrowane łuski włosa. Co ważne - nie zauważyłam u siebie wzmożonego wypadania po farbowaniu. Włosy są sypkie, może nieco suche w dotyku, ale dają się rozczesać bez szarpania. Po następnym myciu wróciły zupełnie do normy.
Kolor:
Z tymi farbami jest trochę dziwnie - połysk jaki dają to to, co widzimy na opakowaniu, a kolor jest na próbniku. Warto mieć to na uwadze, ponieważ można się zdziwić. Nie mniej jednak powstał piękny, ciemny brąz o bardzo naturalnym wykończeniu,
I najważniejsza rzecz, przez którą tak uparcie wracam do tej farby - kolor jaki daje nie wypłukuje się z czasem, nie blednie, nie zmywa, NIC SIĘ Z NIM NIE DZIEJE. To jedyny taki przypadek, kiedy po pół roku od farbowania mam odrost na solidne 15 cm, ale poniżej - to wciąż ten sam odcień, co wcześniej. Dlatego właśnie polecam ją każdej osobie, która zdecydowała się na farbowanie w domu, a wcześniej miała problem z wypłukiwaniem. Może bowiem okazać się, że Color&Soin będzie łagodniejsza od farb dostępnych w drogeriach, jednocześniej bijąc trwałością na głowę także te profesjonalne.
piękny ten kolor, bardzo naturalny, z chęcią sama go wypróbuję, bo to mój ideał <3
OdpowiedzUsuńmam jednak włosy farbowane wcześniej henną i co najmniej 10 cm naturalny odrost-myślisz, że jak pofarbuję wszystko na raz, to kolor "chwyci" równomiernie, nie będzie jakiś zielony w miejscu, gdzie była henna? ;)
Na opakowaniu jest napisane, że "produkt nie jest kompatybilny z henną" - to jest chyba cecha wspólna każdej farby chemicznej, która nie ma henny w składzie. Niestety, żeby wrócić do "nienaturalnych" farb będziesz musiała poczekać aż włosy odrosną i stopniowo je podcinać, a gdy nie będzie już śladu henny dopiero farbować.
UsuńSzukałam tak wyczerpującej recenzji :). Ja sama nie farbuję włosów- kiedyś dawno temu, farbowałam na jasny blond. Od 2 lat nie farbuję w ogóle, mój naturalny kolor włosów się dość rozjaśnił, więc mam w miarę jasny blond, który mi się podoba :). Jednak ta farba zainteresowała mnie, bo moja mama ma spore problemy z skórą głowy i włosami (istny przesusz, łupież, używanie bylejakich szamponów- chcę ją naprowadzić na dobrą drogę). Czyli jednym słowem uważasz że ta farba jest lepsza od drogeryjnych? :D. Chciałabym ją zafundować mamie, która ma już dość siwe włosy, ale też nie wiem czy jej je pokryje w całości.
OdpowiedzUsuńCzy lepsza - nie jestem pewna, czy można wydać taki osąd jeżeli mówimy o farbach całkowicie chemicznych. W końcu cała idea farby do włosów opiera się na agresywnym działaniu na włos. Właśnie mam w ręku opakowanie farby Syoss (nigdy nie użyłam, a kiedyś kupiłam i czekała na lepsze czasy) i patrzę na skład: farba jest oparta na wodorotlenku amonu, który według karty charakterystyki substancji w porównaniu z etanoloaminą (Color&Soin) jest kilkukrotnie bardziej toksyczny (badania na szczurach). Jeżeli więc będziemy patrzeć co jest mniejszym złem - to zdecydowanie powiem, że mniejszym złem dla skóry głowy będą farby Color&Soin i cieszę się, że zdecydowałam się na farbowanie tym Syossem. Nie byłam w drogerii aby przejrzeć więcej farb i nie mogę znaleźć składów żadnych Loreali. Jak zrobię sobie przerwę w magisterce to pogrzebię głębiej w Internecie żeby potwierdzić moją tezę. Na pewno są też farby bez wody amoniakalnej, tylko pytanie co zostało wsadzone zamiast niej.
UsuńNatomiast uważam, że w przypadku farb do włosów musimy też brać pod uwagę szybkość wypłukiwania farby, bo od tego zależy częstość farbowań. Przykładowo - wiele kobiet już po 4 tygodniach powtarza farbowanie, bo kolor sprał się do tego stopnia. No to już jeżeli stosujemy tak często chemię i wystawiamy na jej działanie to na pewno w końcu skóra głowy zacznie się buntować. Pod tym względem Color&Soin zdecydowanie wygrywa, bo dopóki odrost nie straszy to nawet nie myślę o tym, żeby powtarzać zabieg.
W przypadku siwych włosów trzeba te farby trzymać chyba do 40 minut na głowie - tak jest napisane na opakowaniu. Ja mam sporo siwych, trzymam dłużej bo zwyczajnie z tą długością włosów nie wyrabiam się w przepisowym czasie - i kryje je całkowicie, a żadnych skutków ubocznych przetrzymania nie miałam.
TFU! Miało, być, że cieszę się, że NIE zdecydowałam się na farbowanie Syossem! Właśnie przeczytałam swoją odpowiedź i cały czas tylko "farba", "farba", "włosy", "farby", "farbowanie", "włos". Błeeee, więcej kawy mi chyba trzeba, mam problem ze składaniem myśli w całość dziś.
Usuńjeju, jaka Ty piękna jesteś! :D
OdpowiedzUsuń... I bardzo nieprzyzwyczajona do komplementów. Dziękuję!
UsuńTo że krem jest z apteki, nie znaczy że jest cudowny-fakt. bo apteki stają się drogeriami, z całym ogromem kremów i żeli pod prysznic . a jak idziesz kupić konkretny lek (na receptę, bądź nie) to większość "do sprowadzenia". porażka. zrealizować kilka pozycji z recepty w jednej aptece na raz graniczy z cudem.
OdpowiedzUsuńA wracając...kosmetyki! kosmetyki sprzedawane w aptece różnią się tym że są większe wymogi co do ich przechowywania/transportu.
Bardzo ładny kolorek, ja nie farbuje włosów :)
OdpowiedzUsuńU mnie po pierwszym myciu kolor był już słabszy. Farbowałam ciemnym blondem, może kiedyś jeszcze zdecyduję się na ciemniejsze odcienie
OdpowiedzUsuńKolor przepiękny :-D Jestem pod wrażeniem. Też farbuje włosy tymi farbami jednak od jakiegoś czasu niezmiennie jest to 4N,ale patrząc po zdjęciach Twojego koloru chyba skusze się na 4B. A propo składu...bądźmy też realistami...chcąc mieć trwały kolor nie ma co oczekiwać że farba będzie w 100% naturalna, muszą być w niej składniki, które tą trwałość nam zagwarantują. Używałam też henny, po której kolor miałam tylko 2 tygodnie, innych farb aptecznych typy Biokap i kolor także spłukiwał się w zastarszającym tempie, a jej skład...hmmm...też porównywalny do farb drogeryjnych,ale co z tego jeśli musiałabym farbować włosy 2 razy w miesiącu-dlatego mysle,że im większa częstotliwość farbowania tym włosy bardziej się niszczą, dlatego wlaśnie takim "złotym środkiem" dla mnie jest farba Color&Soin.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie samo podejście :)
UsuńZapytam, czy ten kolor wyszedł chłodny? Chciałabym wrócić do swoich naturalnych(aktualnie blondynka), ale są one w chłodnym odcieniu i waham się czy fryzjer czy kolejna farba :/
OdpowiedzUsuńMam problem bo zawsze łapie mi ciepłorudy brąz :/
B.
Na początku był chłodny, teraz powoli łapie cieplejsze tony, ale rudym bym tego raczej nie nazwała.
UsuńHej. Przez rok czasu nie farbowalam włosów i przestały wypadac ale mój obrzydliwy naturalny kolor zmusił mnie do powrotu ;) włosy znów wypadaja już od pierwszego farbowania. Czy próbowałas farby herbatint? Słyszałam dobra opinie z pierwszej ręki od dziewczyny o pięknych włosach. Czy jesteś w stanie cokolwiek doradzić?:) przy okazji chciałabym Ci pogratulować świetnego bloga. Bez zadecia i z poczuciem humoru. Mam do Ciebie zaufanie jako osoby doradzajacej przy wyborze kosmetyków, co nieczęsto się zdarza. Pewnie się domyślasz, że jestem tu niepierwszy raz;) pozdro! Paula.
OdpowiedzUsuń