Woda termalna na Lany Poniedziałek | Caramance Aloes i Rumianek
Pobyt w domu pozwolił odgrzebać dawno zapomniane bądź zgubione gdzieś kosmetyki do pielęgnacji. Dzisiejszy produkt chodził mi po głowie od wakacji i za diabła nie mogłam przypomnieć sobie gdzie go wsadziłam! Na szczęście znalazł się i po tej przymusowej przerwie utwierdził w przekonaniu, że woda termalna jest przydatna.
Caramance Woda termalna, Aloe-Vera + Rumianek:
Cena: ok. 25 zł / 300 ml
Dostępność: Rossmann
Moje doświadczenie z wodami termalnymi ogranicza się do Avene, która kurzyła się długi czas na półce w łazience i nie wiem nawet skąd tam wzięła. Nie podbiła mojego serduszka. Miała nawilżać. Nie nawilżała. Miała łagodzić podrażnienia. Też nie bardzo. Jako - tako chłodziła w upalne dni i chyba na tym skończyła się jej funkcja, ale halo, co miałaby robić woda w postaci mgiełki jak nie chłodzić?
Może od razu zaznaczę - ja nie byłam i nie jestem fanką wód termalnych. W mojej ocenie to bardzo sprytny sposób wyciągania od ludzi ogromnych niekiedy pieniędzy za możliwość spryskania sobie dowolnej części ciała czymś chłodnym.
Dlaczego więc w ogóle kupiłam coś do czego nie jestem przekonana? Woda Caramance ma dodatek wyciągu z aloesu i rumianku, a więc dwóch substancji działających przeciwzapalnie. W tamtym akurat momencie moja skóra potrzebowała pomocy z każdej strony. Dokładnie tak, jak teraz.
Skład:
INCI: Aqua, Anthemis nobilis Extract, Nitrogen, Aloe Barbadensis Extract.
Wady znajduję właściwie dwie - zapach i atomizer. Zapach - bo nie wyczuwam ani rumianku ani aloesu, a nie wiedzieć czemu coś, co przywodzi na myśl świeżo otwartą paczkę rodzynek. To moje skojarzenie, być może zupełnie nietrafione.
Atomizer ma swoje gorsze momenty, najczęściej wśród równo wydobytej mgiełki znajdzie się kilka nieco większych kropli, które osiądą na twarzy i pod tym względem zdecydowanie wygrywała Avene. Nie uważam jednak aby był to powód aby ten kosmetyk skreślić.
Woda termalna Caramance okazała się natomiast niezastąpiona jeżeli stosujemy jakiekolwiek kosmetyki mineralne w pudrze. Od niedawna próbuję odkurzyć w sobie miłość do podkładów kryjących Annabelle Minerals i widzę, że nakładanie na sucho to był mój główny błąd, gdy używałam ich dwa lata temu. Jak się okazuje, konsystencja, krycie, trwałość - to wszystko możemy modyfikować przez proste zwilżenie pędzla wodą termalną. Minerały mają tę wadę, że potrafią nieco wysuszać (podrażnioną już) skórę, a klasyczne, ciężkie i kryjące podkłady w płynie zawsze trochę ją ściągają, dlatego dodatek paru wyciągów roślinnych uważam za pomysł na tyle dobry, by woda Caramance znalazła na półeczce trądzikowca swoje miejsce.
Pomyślę nad zakupem do zwilżania maseczki z glinki zielonej :) wtedy woda termalna niezastąpiona
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to pierwszy raz widzę :)
OdpowiedzUsuńA tak zmieniając temat... perfekcyjnie malujesz usta, cudo! (wnioskuję po zdjęciu na prawo)
Obserwuję :)
Bardzo dziękuję ;)
Usuń