Dzisiaj chciałam poruszyć temat demakijażu, czyli czegoś, co kończy dzień bardzo wielu kobiet. Jestem właśnie po lekturze komentarzy pod artykułem na jednym z babskich portali i zadziwia mnie jak wiele może być opinii na temat tej jednej, niby oczywistej, kwestii. Chciałabym więc zachęcić do dyskusji i dołożyć swoje trzy grosze.
Przeszłam bardzo wiele kosmetyków do demakijażu. Maluję się właściwie od gimnazjum, więc miałam czas i powód, by wysnuć konkretne wnioski. Pamiętam, że początkowo stosowałam mleczka do demakijażu, jednak skóra zawsze się po nich lepiła, a oczy miałam tak podrażnione i zapuchnięte, że nic nie widziałam. Później przestawiłam się na dwufazowe płyny (Ziaja) i długi czas to była podstawa. Będąc pacholęciem nadużywałam wodoodpornego tuszu do rzęs, a Ziaja dość dobrze sobie z nim radziła więc wszystko, poza niewchłanialnym tłuszczem na twarzy, było w porządku. Miałam też krótki romans z płynem micelarnym Ziaji oraz Rimmela, ale oba były tak ogromnymi bublami, że szybko wylądowały w koszu na śmieci. Zaniechałam używania miceli i gdzieś w Internecie przeczytałam, że makijaż rozpuszcza się w tłuszczu. No Eureka, polazłam do kuchni po oliwę z oliwek i nareszcie miałam czystą twarz! Skończyło się budzenie z pandą pod oczami, a i cera jakoś lepiej wyglądała. Wtedy dotarło do mnie, że przez lata kładłam się spać z niedoczyszczoną facjatą.
We wspomnianych komentarzach pod artykułem padają często głosy, że środki do demakijażu zostały wymyślone przez producentów tylko dlatego, że durne baby dadzą sobie wmówić wszystko i naciągnąć na kolejny zbędny kosmetyk. Po części się zgadzam, ale czy jest tak w tym konkretnym wypadku? Te same komentarze informują mnie, że do zmycia makijażu wystarczy przecież woda i żel. I w tym miejscu mówię - stop right there.
Ciężko jest znaleźć dobry żel, który nadaje się do mycia twarzy jakiejkolwiek, trądzikowej w szczególności. Zaufać byłabym w stanie żelom Sylveco... i tylko Sylveco. W każdym innym żelu widzę na początku składu SLS, ale ani moja skóra, ani moje oczy nie tolerują kontaktu z tak silnymi detergentami. Dlatego wierzę, że żel zmyje makijaż, ale jakim kosztem?
Druga sprawa - słyszałam o zmywaniu tuszu do rzęs mydłami, ba, nawet Maxineczka, która uskutecznia przecież mocny makijaż stosuje tę metodę. Spróbowałam więc. Tusz - niewodoodporny - był niemal nieruszony. Rzęsy pod wpływem wody posklejały się w kępki, część kosmetyków się pokruszyła i zaczęła wędrować po twarzy, ale zmyciem bym tego absolutnie nie nazwała. Skóra powiek krzyczała o pomstę do nieba. Musiałam co kilka minut dokładać kremu nawilżającego żeby nie czuć tego tragicznego przesuszenia. Kiedy odzyskałam wzrok polazłam po olej kokosowy i raz-dwa jednym wacikiem usunęłam to, co próbowałam wcześniej z siebie zmyć przez kilka minut. To było straszne, nieudane życiowo kilka minut.
Moje pytanie brzmi więc - czy zrobiłam coś źle? Używam łagodnych mydeł w kostce, z przyjaznym składem i one radzą sobie jako-tako z podkładem, nieco gorzej z cieniami na bazie, ale tusz to przeszkoda nie do ruszenia. Jakich więc żeli musiałabym używać żeby zmyć go z siebie tak komfortowo, jak przy użyciu oleju lub micela?
Jako blogerka testuję różne kosmetyki nie tylko na twarzy, ale mażę się czasem po łapach aż go łokci. Trwałe kosmetyki poznaję po tym ile wysiłku muszę włożyć w to, aby potem całkowicie się z nich domyć. Proces zmywania zawsze wygląda tak samo: najpierw woda, strumieniem, później tarcie łapą - w tym miejscu trwały kosmetyk powinien tylko lekko się rozmazać, a na końcu mydło w płynie (klasyczna Luksja), która nie ma litości ani dla większości mazideł, ani skóry dłoni. Jest jednak w mojej kolekcji kilka produktów, które nawet z rąk muszę tą nieszczęsną Luksją szorować. Są to róże w sztyfcie i płynie MUR, szminki WOW I Heart Makeup, konturówki automatyczne Pierre Rene i kredka do oczu Zoevy. Wszystkie one są absolutnie wodoodporne i jeśli chcę iść do ludzi, to po zabawie z nimi zawsze przecieram ręce micelem. Zawsze. W przeciwnym wypadku na skórze pozostaje cień kosmetyku.
Co właściwie chcę powiedzieć? Przeciwniczki środków do demakijażu argumentują często swoją niechęć faktem, ze wymagają one użycia płatków, którymi pocieramy powieki i naciągamy skórę. Ja natomiast nie jestem przekonana, czy aby na pewno większej szkody skórze nie robimy przez masowanie dłuższy czas żelem, który przesusza i podrażnia. Pal licho skórę, ale jak zmyć tusz z rzęs nie narażając na kontakt gałki ocznej z tym detergentem - tego nie wiem. A o ile kosmetyki dedykowane do demakijażu oczu są jakoś-tam przebadane pod kątem bezpieczeństwa takiego stosowania, o tyle wątpię, by każdy żel do twarzy gwarantował to samo.
Z moich doświadczeń wynika, że oleje>micele>mydła, nie tylko pod względem skuteczności zmywania, ale również delikatności z jaką usuwają najbardziej trwały makijaż. Nic mi po kosmetyku, który by działał musiał być wszorowany w ciało. Jestem ciekawa czy Wy macie jakieś przemyślenia na ten temat i na jaką metodę oczyszczania twarzy się zdecydowałyście?
U mnie najlepiej sprawdza się nierafinowany olej kokosowy. Zmywa bez problemu tusz do rzęs i resztę makijażu. Obecnie testuję dodawanie do niego odrobiny olejku rycynowego - ale tym specyfikiem nie dotykam oczu. następnie całość ściągam albo delikatnym płynem micelarnym, albo żelem. Oba z Sylveco właśnie
OdpowiedzUsuńJa, z racji tego, że mimo wyprysków nie nakładam na siebie kamuflaży, ciężkich podkładów etc. używam aktualnie jakiegoś mleczka z Ziaji (tak, usilnie pragnę go już skończyć, no ale się nie da) a do oczu dwufazówki również z tej firmy. Chociaż szczerze mówiąc kiedyś namiętnie używałam płynów micelarnych - zarówno do twarzy, jak i do demakijażu oczu, i nie widziałam jakiejś większej różnicy (a wręcz było lepiej, bo zawsze to tylko jedna butelka produktu). Następnie żel do twarzy. I w tym momencie jest super problem, bo muszę, absolutnie muszę mieć żel lub delikatny balsam, który mogę stosować do oczu. Po wielu próbach i błędach znalazłam moich ulubieńców. I co najlepsze, nie wysuszają mojej skóry, oczy nie łzawią. Cud, miód <3. Kiedyś miałam też romans z metodą OCM - o boże, tragedia. Naprawdę nie mam cierpliwości do takich rzeczy, babrania się i takich tam. Micel, żel i tonik/woda termalna zdecydowanie mi wystarczają. Pandy rano nie ma, jest okej (y)
OdpowiedzUsuńmiałam podobne doświadczenia :). niestety, u mnie wszelakie mleczka i żele do twarzy powodowały zapuchnięcie oczu, wiórek ze skóry oraz czerwone piekące łaty. z resztą, każdy kontakt mojej skóry z wodą tak się kończy, nawet prysznic. zmywanie oczu olejami było w porządku, jednak oleje musiałam zmyć żelem, bo zbyt obciążały moją tłustą skórę i oczy znów puchły. sprawdzały się do tego przez jakiś czas żele lactacyd i facelle, ale to była zabawa góra na miesiąc, bo znów występowały podrażnienia przez zbyt częste stosowanie. ostatecznie ostało się na używaniu solo micela z biedronki i ograniczeniu kolorówki by było łatwiej wszystko zmyć, nigdy rano nie mam tuszu pod oczami. rzadko kiedy używam teraz żelu (lactacyd), 2-3x w miesiącu gdy robię peeling korundem, więc nie ma masakry na skórze.
OdpowiedzUsuńDziewczyny ja z całego serca polecam Wam "żel do mycia twarzy delikatnie kremowy" z Lirene ( jasno różowa tubka) Nie zawiera sls, jest bardzo delikatny ale świetnie oczyszcza i nie podrażnia!! Używam od 7 lat ( mam 21) i zawsze gdy na coś zamienię, to wracam do niego bardzo szybko z "podkulonym ogonem" :D Najpierw nabieram małą ilość, zamaczam palce w wodzie i delikatnie masuję same powieki, następnie spłukuję i powtarzam czynność ale już na całej twarzy. Oczywiście jeżeli robię bardzo mocny makijaż to powtarzam to jeszcze raz. Dla mnie jest to Hit demakijażowy! Gdy osuszę twarz to ew ramach toniki przecieram ją micelem z Garniera i buźka jest bardzo szczęśliwa :) ( żel kosztuje 12 zł i jest go 150 ml, ale przez swą konsystencję jest bardzo wydajny)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak go kiedyś miałam - naprawdę mile go wspominam. Wrócę do niego, jak tylko skończę zapasy ;D
UsuńJa najpierw zmywam twarz płynem micelarnym ale tak nie bardzo dokładnie. 2 waciki :) głownie po to aby zmyć makijaż z okolicy połączenia twarzy z włosami aby ich pózniej nie moczyć woda. Nie ruszam przy tym oczu. Potem myje twarz żelem. Rownież omijam oczy. I na koniec do takiego rozmoczonego tuszu przykładam wacik z płynem dwufazowym z Mixa. Nic nie pocieram. Samo schodzi. Mam mega wrażliwe oczy. A na koniec oleje :D
OdpowiedzUsuńMetoda OCM jest genialna, ale jestem zbyt leniwa na nią:P Ostatnio micela zdradziłam z dwufazowcem i mocno żałuję. ale ja zawsze zmywam makijaż micelem, potem myję twarz żelem, następnie hydrolat i olej z kocanki :) I takim sposobem mam czystą buzię i zdecydowanie mniej niedoskonałości :)
OdpowiedzUsuńJa makijaż oczu zmywam tylko i wyłącznie płynem micelarnym, a resztę żelem do mycia twarzy bez SLS. Następnie tonik, po nim osuszam twarz i gotowe. Rano myję twarz tylko wodą, bo wieczorne kremy mają się wchłonąć, a nie zostać na skórze, i dzięki temu skóra nie jest przesuszona, gdy nie myję jej tak często.Tak poleciła mi pani kosmetolog i uważam że miała rację :)
OdpowiedzUsuń"Ciężko jest znaleźć dobry żel, który nadaje się do mycia twarzy jakiejkolwiek, trądzikowej w szczególności. Zaufać byłabym w stanie żelom Sylveco... i tylko Sylveco. W każdym innym żelu widzę na początku składu SLS, ale ani moja skóra, ani moje oczy nie tolerują kontaktu z tak silnymi detergentami."
OdpowiedzUsuńSądzę, że w tym fragmencie bardzo mocno przesadzasz. Mam cerę dojrzałą, bardzo tłustą, trądzikową, dość wrażliwą i naczynkową jednocześnie. Od wieeeelu lat do mycia twarzy używam wyłącznie żeli bez SLS, SLeS, alkoholu i jakichkolwiek innych środków wysuszających, podrażniających. Można znaleźć takie żele bez problemu (apteczne, drogeryjne, naturalne), zdecydowanie nie jest prawdą, że każdy żel oprócz Sylveco ma SLS nie tylko na początku składu, ale w ogóle w składzie. Do tego wg mnie akurat żele Sylveco, zarówno tymiankowy, jak i rumiankowy do szczególne delikatnych moim zdaniem nie należą.
Możesz mieć oczywiście rację twierdząc, że przesadzam - zwracam jednak uwagę, że użyłam określenia "ciężko jest znaleźć (...), a nie "niemożliwe jest znalezienie". Sama od lat używam delikatnych mydeł, szamponów i żeli, ale nie powiem nigdy, że ich znalezienie było łatwe. Owszem, teraz, gdy wiem gdzie szukać to po prostu idę i kupuję, jednak wybór jest mocno ograniczony, a i przejść się kawałek czasem muszę. Bądźmy szczerzy, wiele osób kupuje żel do mycia twarzy w osiedlowej drogerii, w sklepie typu Społem lub bierze jakiegoś Garniera lub L'oreala z półki w Rossmannie. W 99% to co chwyci będzie miało w składzie SLS.
UsuńJa zmywam tylko płynami micelarnymi, teraz mam z oeparola i ten mi dokładnie zmywa makijaż, i też nie wysusza skóry.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnym specyfikiem jest olejek Be.Loved który odkryłam niedawno. Usuwa makijaż a przy tym nawilża skórę, która wygląda świeżo i młodo :D
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam te chusteczki do demakijażu z Bielendy z serii Fresh Juice z sokami owocowymi
OdpowiedzUsuń