Czasem zamiast kupnych maseczek, lubię pokombinować z tym co mam akurat w szafce kuchennej. Do tej pory jako nawilżające SOS dobrze sprawdzała się maska z siemienia lnianego, a dziś postanowiłam przygotować coś bardziej z myślą o trądzikowej skórze, która potrzebuje mocniejszego odżywienia. Najwartościowszym dostępnym składnikiem zdecydowanie jest pyłek pszczeli.
Pyłek kwiatowy zawiera dosłownie wszystko. Aminokwasy, flawonoidy, fenolokwasy, mnóstwo witamin rozpuszczalnych w wodzie i tłuszczach oraz aminokwasy egzo- i endogenne, enzymy, minerały - a także wiele, wiele innych, składników odżywczych. Spożywanie pyłku niesamowicie podnosi odporność organizmu, a nie ma preparatu syntetycznego o tak bogatym składzie, jak ten żółty smrodziuszek. Pyłek pachnie intensywnie kwiatami i jakby woskiem pszczelim (?), jest słodko-gorzki w smaku, a zdobyć go można już wszędzie, najczęściej w działach ze zdrową żywnością za kilkanaście złotych za słoiczek.
Najnowszy mój nabytek, maska żelowa z Bielendy bardzo wyciągnęła wszelkie niedoskonałości i zanieczyszczenia z mojej skóry, a było tego sporo. Aby możliwie szybko odzyskać dawny wygląd wytoczyłam ciężkie działa - intensywnie się złuszczam peelingiem enzymatycznym i nakładam maskę co dwa dni. Pozostało mi kilka ranek z grudek siedzących w policzkach czy na brodzie i bardzo zależy mi na tym, by szybko się zagoiły. Idzie lato, wiadomo, a ja chcę wyglądać dobrze.
Przepis na maseczkę jest banalnie prosty i dwuskładnikowy. Będziemy potrzebować:
- pyłku pszczelego
- kefiru dobrej jakości
oraz moździerza i pistla. Pyłek jest dość twardy, kiepsko się rozpuszcza w wodzie i konieczne jest dobre roztarcie.
Ja używam kefiru bez dodatku mleka w proszku ani innych cudów - Robico. Kefir nadaje konsystencję oraz ma lekko kwaśne pH, które skóra lubi. Jest świetną podstawą domowych maseczek, a można używać go też solo.
- Na początek odmierzamy łyżeczkę pyłku pszczelego.
- Pyłek należy rozetrzeć dość dokładnie, aby ułatwić rozpuszczenie w kefirze. Później dodajemy jedną nakrętkę kefiru. Tyle wystarczy na całą twarz.
- Rozcieramy dokładnie pyłek z kefirkiem by nie było żadnych grudek, do uzyskania gładkiej konsystencji.
- Paluchem nakładamy na twarz i trzymamy ile nam się żywnie podoba. Kefir dość szybko wysycha, warto więc spryskiwać twarz wodą termalną.
- Zmywamy ciepłą wodą i cieszymy się tym jak gładziutką mamy skórę.
Maska będzie miała głównie regenerujące i przeciwbakteryjne działanie. Zmęczona, gojąca się skóra potrzebuje czasem ekstra kopa witaminowego, a uważam, że pyłek pszczeli może być fajną alternatywą dla często używanej spiruliny, która... cuchnie jakby ktoś wyłowił z morza zwłoki i zaszył w nich 10 kg wodorostów. Wykonanie trwa mniej niż 2 minuty, koszt takiej maseczki to dosłownie kilka groszy, a może się okazać deską ratunku podczas akurat trwającego wysypu. Wiadomo, każda z nas chce, aby ten przykry czas odszedł z zapomnienie możliwie jak najszybciej. Dajcie mi znać czy kiedykolwiek przygotowywałyście sobie jakieś maseczki typu DIY, a jeśli tak, to jak się one sprawdzały?
Ja od dłuższego czasu w okresach wielkiej masakry na mojej twarzy ratuję się maseczką z kurkumy, bądź punktowo nakładam pastę z cynamonu. Na plus obie, chociaż ta kurkuma i kolor jaki zostaje straszne. Ostatnio odkryłam płatki owsiane (brawa dla mnie na super szybkość) - twarz jest milusia, mięciusia i ogólnie <3 Mam też dwie opcje maseczkowo-myjące. Z miodem jakiś miesiąc miałam płomienny romans - trzymałam w łazience w słoiczku i rano myłam nim twarz - wszystko świetnie goił, uspakajał. Teraz mam zrobioną pastę z błota - ten wynalazek stosuję co 2-3 dni, bo dosyć szoruje się nim po twarzy. Pamiętam, że gotowe błotne maski są bardzo płynne, no ale skoro mam wielki słój błota do zrobienia samemu to co się będę :D
OdpowiedzUsuńPozwole sobie wrzucić trzy grosze - pyłek kwiatowy (pszczeli) występuje w dwóch postaciach - obnóży pszczelich widocznych na zdjęciach powyżej i pierzgi. Różnica jest dość zasadnicza - obnóża to świeży, nieprzetworzony przez pszczoły pyłek strącany przez pszczelarza z ich nóżek za pomocą przemyślnych poławiaczy pyłku, następnie dokładnie wysuszony. Tymczasem pierzga to cud natury - pszczeli chleb, używany do karmienia potomstwa. Pszczoły robią ją z pyłku z dodatkiem miodu i mleczka pszczelego, przyprawaijąc enzymami i mocno ubijając w komórkach plastra. W beztlenowych warunkach pyłek z dodatkami fermentuje, uwalnia substancje, których wcześniej nie miał i staje się łatwo przyswajalny.
OdpowiedzUsuńProponuję gospodyni wejść w komitywę z jakimś pszczelarzem i wypróbować do swoich celów pyłek w tej postaci.
Pozdrawiam
C.
ps. jeszcze pszczółka, wyładowana jak bombowiec: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/42/Apis_mellifera_flying2.jpg/250px-Apis_mellifera_flying2.jpg
Hej. A jakie witaminy na zmniejszenie łojotoku i poprawę wyglądu skóry? Omega 3-6? Ewo stosujesz cos?- pomoż:)
OdpowiedzUsuńWszystkie witaminy z grupy B, PP, A, D... Właściwie wszystkie witaminy poprawiają wygląd skóry. Osobiście jestem za suplementacją raczej nie preparatami witaminowymi, a suplementami roślinnymi, typu bratek, pokrzywa. W roślinach poza witaminami są jeszcze flawonoidy, w preparatach syntetycznych ich nie ma. Jedyną witaminą, którą powinniśmy faktycznie suplementować doustnie jest cholekalcyferol - prawie każdy Polak ma niedobór witaminy D3.
UsuńOgraniczeniem są zaburzenia krzepliwości i rośliny zielone bogate w witaminę K. Jedno drugie wyklucza.
Kwasy omega dostarczam z dietą, piję nierafinowane oleje i jem dużo ryb :)
A gdzie kupujesz kefir - myślałam, że nie ma już kefirów bez dodatków ;p
OdpowiedzUsuńRobico jest teraz w większości sklepów (Podlasie, Mazowsze), w Białymstoku kupowałam też kefir z Łap. No i zawsze jest Tola z Biedronki :D
Usuń