Życie jest paskudnie drogie. Jedzenie jest drogie, transport jest drogi, przyjemności z zasady też są drogie. Dobrze jest więc znaleźć raz na jakiś czas jakąś tanioszkę, która rozjaśni paskudny dzień i poprawi humor.
Moja cera zachowywała się w tym miesiącu wyjątkowo dobrze, ale już czuję, że nadchodzi jesień i coś zaczyna się zmieniać. W dodatku jestem wiecznie niewyspana, przemęczona i brakowało mi w pielęgnacji jakiejś wisienki na torcie - czegoś, co robię nie tylko z konieczności (kwasy), ale też dla własnej przyjemności. Odpowiedź przyszła niespodziewanie, gdy wychodziłam z pracy.
Maseczki do twarzy w saszetkach swoją rolę spełniają bez zarzutu. Nie kupujemy wielkiego opakowania, możemy wybrać kilka rodzajów, w zależności od potrzeb i nie drenujemy bez sensu portfela czymś co prędzej się przeterminuje niż zostanie zużyte. Z Dermiki wybrałam dla siebie maskę oczyszczającą z glinką (otwarta dziś) oraz maseczkę energetyzującą dla cery szarej i zmęczonej (oj, tak). Trzecia maska ma rozgrzewać i ułatwiać oczyszczanie porów, docelowo powinnam jej używać w saunie - pardon, roboczo nie mam sauny, wanna musi wystarczyć. Cena? Od 6,50 zł do 6,90 zł :D Bajki!
Niedawno w Naturach pojawiły się ich firmowe pędzelki do twarzy - w końcu! Pierwsze skojarzenia nasuwają podobieństwo do EcoTools, nie wiem czy słusznie. Nie planowałam wprawdzie kupować niczego szczególnego, jednak dziś w oczy wpadła mi promocja na pędzle do zdobienia paznokci. Ja i zdobienie paznokci? Przyznam, od czasu do czasu łapało mnie na jakieś fizie-mizie na pazurach, ale żeby od razy kupować 15 pędzli?
Ich obecna cena to 13,59 zł, a do zakupu przekonał mnie dosłownie JEDEN maluszek, którego od miesięcy brak w moim zestawie.
W końcu mam pędzel do żelowego linera! I to nie jeden, bo co najmniej trzy różne. Ba, wśród tych niepozornych pędzelków jest również bardzo fajny, precyzyjny cudak, którym wyczarujemy łatwo pojedyncze włoski w brwiach.
Reszta pędzelków faktycznie może posłużyć mi jako narzędzie do wzorków na paznokciach, mamy w zestawie dwa wachlarzyki różnej wielkości (syrenko, nareszcie!), łopatki, sondę - właściwie wszystko o czym mogłybyśmy marzyć. Włosie jest syntetyczne, sztywne i wydaje się mocno siedzieć w skuwce, chociaż to okaże się po pierwszych myciach. W rękach pędzelki sprawiają bardzo dobre wrażenie, a drewniane, białe rączki nie biją tandetą.
Następnym razem będąc w Naturze będę musiała zwrócić większą uwagę na ich produkty, może się okazać, że naprawdę jest w czym wybierać. Na pewno czeka mnie czatowanie na pojawienie się nowych kamuflaży w płynie od Catrice.
Póki co tableta mam upatrzonego - liczę na to, że do końca przyszłego tygodnia wszystko uporządkuję i znów będę mogła spędzać z Wami więcej czasu.
Ooo, ten precyzyjny brwiowo-eyelinerowy pędzelek wygląda super. Ja do brwi mam parę niewypałów, nawet z Zoevy, są jakieś szerokaśne i nieporęczne, a taki wąski pozwala zrobić fajną linię. Muszę się im przyjrzeć, tylko tych Natur tak jest mało w porównaniu z Rossmannami :(
OdpowiedzUsuńGenialny do brwi i eyelinera w sloiczku jest pedzelek z annabelle minerals - 1,5 roku codziennego uzywania i mycia, a ani troche nie stracil fasonu. Wlosie krotkie, przez co miekkie wloski sa sztywne, robia proste kreski, nie deformuje sie przy nacisku. Jedyny pedzel z am z ktorego jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńW weekend lece do natury po te pędzelki oby były! Są one w stałej kolekcji ? Takie maseczki w saszetkach raz na jakiś czas też lubię, ale moja cera jest kapryśnia i tylko niewiele typów jej odpowiada :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że są w stałej kolekcji. To oficjalnie mój najlepszy zakup od kilku tygodni, pędzle przerosły moje oczekiwania.
UsuńŚwietne te pędzelki i szczególnie ich cena :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))